Wiele niepokoju niesie ze sobą okres oczekiwania na przyjęcie do szpitala (ze względu na trudną sytuację służby zdrowia w naszym kraju niewielu pacjentów może rozpocząć leczenie natychmiast po rozpoznaniu choroby). Okres ten jest często związany z pełnymi lęku myślami: czy choroba nie rozwija się dalej, czy nie będzie za późno na leczenie.
Dodatkowym obciążeniem jest pobyt w szpitalu i leczenie: oddalenie od bliskich, zmiana trybu życia i sposobu odżywiania (co zupełnie nie odpowiada wielu osobom), rygory związane z pobytem na oddziale (np. cały dzień w piżamie), prawie całkowite ubezwłasnowolnienie (często pacjenci zaczynają się zachowywać jak dzieci wobec lekarza-rodzica). Choćby stosunek personelu był jak najżyczliwszy, często odbierany bywa przez chorego negatywnie. Stąd bierze się samotność i poczucie zagubienia. Do tego dołączają się różne opowieści, którymi pacjenci nawzajem się straszą, siejąc zwątpienie i niszcząc nadzieję. Jeden pacjent o negatywnym stosunku do leczenia, borykający się z konfliktami wewnętrznymi i własnym zagubieniem, opowiadając takie „szpitalne horrorki”, może zniszczyć morale, motywację do leczenia oraz chęć życia chorych z całego oddziału.
Wiele negatywnych emocji towarzyszy stosowanemu leczeniu – „poważna choroba, poważne leczenie”, strach i lęk przed operacją oraz przed tym, do czego ona prowadzi. W onkologii radykalne zabiegi związane są czasami ze znacznym okaleczeniem lub ograniczeniem ważnych funkcji życiowych. Taki zabieg może mieć niekorzystny wpływ na obraz samego siebie – „teraz jestem kaleką”. Dużym problemem są operacje usunięcia gruczołu piersiowego, usunięcie jądra lub macicy z przydatkami mają one znaczny wpływ na poczucie identyfikacji z własną płcią. Często zabiegi te wiążą się ze zranieniem najczulszych sfer psychiki. Dodatkowo może się to wiązać z odrzuceniem przez partnera seksualnego. Aby zapobiec takim sytuacjom, ważne jest włączanie współmałżonków w proces terapii.